Wydawca treści Wydawca treści

Zwierzęta

Co zrobić kiedy natrafimy w lesie na martwe lub ranne zwierzę? Ukąsiła mnie żmija – co teraz? Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić? – odpowiedzi na te i inne pytania.

Natrafiłem w lesie na martwe zwierzę. Co robić?

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę lub nawet jego część, niezależnie od tego czy jest to zwierzę domowe czy dzikie, nie przechodź obok niego obojętnie. Śmierć zwierzęcia może być skutkiem choroby zakaźnej. Truchła nie wolno dotykać ani tym bardziej zabierać.

Jeśli znajdziesz w lesie padłe zwierzę, powiadom urząd gminy, a następnie nadleśnictwo.

Koniecznie trzeba powiadomić urząd gminy, a następnie nadleśnictwo; ewentualnie policję, jeśli jest już wieczór. Usunięcie i utylizacja martwych zwierząt jest obowiązkiem gminy. Nadleśnictwo należy powiadomić dlatego, bo ubytek zwierzyny w obwodzie powinien zostać uwzględniony w planach łowieckich. Leśnicy sprawdzą także przyczynę śmierci zwierzęcia i - w razie potrzeby - zawiadomią inne służby, np. inspekcję weterynaryjną.

Natrafiłem w lesie na ranne zwierzę. Co robić?

Pomocy można szukać u leśników, choć najlepiej powiadomić o tym urząd gminy. To gmina ma bowiem zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt obowiązek opieki nad wszystkimi zwierzętami: i domowymi (bezdomnymi), i dzikimi – zapewnienia im ewentualnego schronienia czy opieki weterynaryjnej. W tym zakresie gmina może liczyć na współpracę i pomoc ze strony członków Polskiego Związku Łowieckiego, których zobowiązują do tego przepisy.

Leśnicy oczywiście chętnie doradzą, jak zachować się przy zetknięciu z rannym zwierzęciem oraz pomogą w nawiązaniu kontaktu z gminnymi urzędnikami i weterynarzami.

Natrafiłem w lesie na młode zwierzę, które wygląda na porzucone przez matkę. Co robić?

Praktycznie wszystkie zgłoszone wypadki znalezienia „porzuconego" młodego zwierzęcia to fałszywy alarm. Nie należy zbytnio zbliżać się do takich zwierząt, dotykać ich i pod żadnym pozorem zabierać ich z lasu. Pozostawianie młodych zwierząt samych, np. zajęcy, saren czy dzików, to nie brak dbałości o potomstwo ze strony rodziców, ale wręcz przeciwnie - objaw troski o ich byt. To wypracowana przez zwierzęta strategia przetrwania: młode zwierzę nie wydziela intensywnego zapachu, więc nie wyczują go drapieżniki, mało się porusza i ma maskujące ubarwienie, co zapewnia mu ochronę. Ciągła obecność dorosłych zwierząt w pobliżu zagraża młodym i ściąga uwagę drapieżników. Matka dyskretnie obserwuje młode, a zbliża się do nich tylko na czas karmienia.

fot. Paweł Fabijański

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę. Takie „uratowane" zwierzę w zasadzie nie ma szans na wychowanie wśród ludzi i powrót do naturalnego środowiska.

Zabierając z lasu małą sarnę na oczach jej matki wyrządzamy jej wielką krzywdę

Natrafiłem w lesie na kłusownicze wnyki. Co robić?

Wnyk to narzędzie kłusownicze w kształcie pętli z drutu lub stalowej linki. Umieszczane są na ziemi lub na wysokości głowy zwierzęcia i przyczepione do pniaka drzewa lub specjalnie wbitego palika. Zakładane są z reguły grupowo po kilka, a nawet kilkadziesiąt na przesmykach, którymi porusza się zwierzyna. Stanowią także zagrożenie dla ludzi, szczególnie zimą, gdy maskuje je śnieg. W przypadku ich znalezienia należy niezwłocznie zawiadomić leśników lub policję. Nie należy samodzielnie zdejmować, ani zabierać ze sobą wnyków, ale zapamiętać lub dobrze oznaczyć miejsce ich znalezienia (w naszym kraju nawet posiadanie wnyków jest karalne!). Można ostrożnie zaciągnąć pętlę, aby unieszkodliwić niebezpieczny wnyk do czasu przybycia odpowiednich służb.

Wnyki są groźne nie tylko dla zwierząt, lecz także dla ludzi (fot. P. Fabijański)

Natrafiłem w lesie na agresywne zwierzę. Co robić?

Gdy spotkacie w lesie agresywne zwierzę starajcie się jak najszybciej oddalić na bezpieczną odległość. Zdrowe leśne zwierzęta najczęściej same unikają spotkania z ludźmi, a w lesie musimy unikać tylko tych, które nas się nie boją. Zwierzęta są nieprzewidywalne w czasie godów i wtedy nawet rogacz sarny czy byk jelenia może być agresywny, podobnie jak przysłowiowy ranny odyniec. Podobnie może być, gdy zaskoczymy matkę z młodymi w sytuacji, gdy nie może szybko uciec. Wtedy nawet sympatyczna i płochliwa sarna broniąca swojego koźlęcia potrafi atakować człowieka ostrymi raciczkami. Spotkania z dziwnie zachowującymi się zwierzętami trzeba zgłosić leśnikom.

Gdzie można natrafić na żmije? Jak zabezpieczyć się przed nimi?

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach. Lubi miejsca dobrze naświetlone. Dlatego możemy spotkać ją np. na środku leśnej ścieżki, gdzie wygrzewając się ma nieco uśpioną czujność. Zaniepokojona naszymi krokami, zazwyczaj szybko znika w pobliskiej kryjówce:  norze, wykrocie bądź w stercie kamieni. Czasami jednak, gdy przezorność i szybkość ją zawiedzie, próbuje odstraszyć potencjalnego napastnika. Zwija swoje ciało, unosi głowę i głośno syczy. Należy wtedy zachować dystans co najmniej jednego metra, nie wykonywać gwałtownych ruchów i nie drażnić jej. Wtedy żmija nas nie zaatakuje, a my możemy spokojnie wycofać się i uniknąć ugryzienia.

Na żmiję zygzakowatą możemy się natknąć przede wszystkim w podmokłych fragmentach lasów, pośród rumowisk skalnych, na wilgotnych łąkach, torfowiskach, obrzeżach bagien i na zrębach (fot. S. Wąsik)

Tam, gdzie spodziewamy się spotkać żmiję, patrzmy uważnie pod nogi i sprawdzajmy miejsce, w którym chcemy usiąść. Bezpiecznie jest mieć wysokie, solidne buty, bo żmija w zasadzie atakuje tylko do wysokości naszej kostki. Poza tym, gdy wędrujemy w ciężkich butach, żmije usłyszą nas z daleka.

Jeśli ukąsiła Cię żmija, nie wysysaj jadu i nie nacinaj miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić!

W większości przypadków ukąszenie żmii prowokuje człowiek drażniąc ją lub próbując chwytać. Gady te są od nas dużo bardziej ostrożne i unikają jakiegokolwiek kontaktu z ludźmi. Nigdy bez powodu nie atakują człowieka, a ich ewentualna agresja jest spowodowana wyłącznie strachem czy zaskoczeniem nagłą sytuacją.

Ukąsiła mnie żmija. Co robić?

Oczywiście nie jest to łatwe, ale bardzo ważne w takiej sytuacji jest zachowanie rozsądku i spokoju. Panika i strach u ukąszonego powoduje wzrost tętna i szybsze rozprzestrzenianie się jadu w organizmie. Warto unieruchomić ukąszoną kończynę, aby spowolnić rozchodzenie się trucizny. Niektórzy radzą także założenie opaski uciskowej ponad miejscem ukąszenia, jednak nie jest to konieczne (taka opaska i tak nie może całkowicie tamować dopływu krwi!). Bardzo ważne: nie wysysamy jadu i nie nacinamy miejsca ukąszenia – to tylko może zaszkodzić! Możliwie szybko należy zgłosić się do lekarza, który zapewne poda surowicę w postaci zastrzyku. Warto pamiętać, że choć ukąszenie przez żmiję bardzo rzadko kończy się śmiercią, to jednak jego skutki są nieprzyjemne.

Jak zabezpieczyć się przed kleszczami?

Strach przed kleszczami często zniechęca nas do leśnych spacerów. Ale kleszcze zagrażają nam nie tylko w lesie, równie groźne są dla nas na łące, w ogrodzie, parku lub nad wodą. Czyhają na ofiarę wszędzie tam, gdzie są trawy, paprocie. Lubią też liście leszczyn. Suche bory sosnowe są zatem nawet bezpieczniejsze od miejskiego parku.

Warto jednak zadbać o profilaktykę. Nawet co trzeci kleszcz może przenosić krętki boreliozy. Uchronimy się przed wszelkimi kleszczowymi kłopotami stosując odpowiednie ubranie, czapkę i zabezpieczając się profilaktycznym środkiem chemicznym zakupionym w aptece. Po powrocie ze spaceru w miejscu, gdzie można spodziewać się kleszczy, niezbędna jest kontrola ciała.

fot. Henrik Larsson/Shutterstock.com

Ukąsił mnie kleszcz. Co robić?

Kleszcza należy jak najszybciej usunąć z naszego ciała. Jest to zabieg prosty, bezbolesny i nie wymaga pomocy lekarskiej. Tym bardziej, że obecnie powszechnie dostępne są rozmaite przedmioty ułatwiające usunięcie kleszcza ze skóry. Są to między innymi różnego rodzaju lassa, haczyki czy przyssawki. Możemy go usunąć także zwykłymi szczypczykami. Kleszcza należy uchwycić jak najbliżej skóry, następnie wyciągać go wzdłuż osi wkłucia, lekko obracając. Gdy uda nam się wyciągnąć pajęczaka w całości, rankę należy przemyć środkiem odkażającym, a ręce umyć wodą z mydłem.

Domowe metody polegające na smarowaniu kleszcza różnymi specyfikami nie są polecane. Ułatwiają wprawdzie usunięcie pasożyta, lecz jednocześnie odcinają mu dostęp do powietrza, co zwiększa u niego wydzielanie śliny i wymiocin wstrzykiwanych do krwi człowieka. To z kolei skutkuje zwiększonym ryzykiem zakażenia poważnymi chorobami. Po usunięciu kleszcza ze skóry należy dokładnie sprawdzić, czy nie ma ich w naszym ciele więcej.

Przez 30 dni po ugryzieniu przez kleszcza należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy

Przez 30 dni po ugryzieniu należy zwracać uwagę na wystąpienie niepokojących objawów: rumienia czy podwyższonej temperatury oraz objawów podobnych do grypy.  Gdy takie wystąpią, należy jak najszybciej zgłosić się do lekarza.

W moim mieście pojawiły się dzikie zwierzęta. Co robić?

Pojawianie się dzikich zwierząt w mieście zdarza się coraz częściej. Jest to niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i zwierząt. Miła i łagodna na pozór sarenka, osaczona przez ludzi, uciekając w panice potrafi nieźle poturbować człowieka, albo złamać sobie kark uderzając w siatkę ogrodzenia.

Jeśli zwierzę pojawiło się na ogrodzonej posesji i można bezpiecznie otworzyć bramę lub furtkę - spróbujmy to zrobić. Oczywiście zwierzęcia nie powinno się dokarmiać, ani zbytnio się do niego zbliżać. Nie należy także samodzielnie łapać lub obezwładniać zwierzęcia. To bardzo niebezpieczne. Chwytanie zwierzęcia wymaga wiedzy i współpracy różnych służb.

W każdej gminie jest powołany wydział (lub stanowisko) zarządzania kryzysowego urzędu gminy, który ma sprzęt i posiada przygotowaną odpowiednią procedurę. Gdy zauważycie zwierzę w mieście, zgłoście to natychmiast właśnie do urzędu gminy lub na policję. Te służby w razie potrzeby skorzystają z pomocy leśników i myśliwych. Zamknijcie też w domu koty i psy, aby uniknąć ich kontaktu ze zwierzęciem, co niesie za sobą ryzyko chorób.

Potrąciłem samochodem zwierzę. Co robić?

Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt kierowca auta, który potrącił zwierzę, powinien zapewnić mu stosowną pomoc i zawiadomić w razie potrzeby służby weterynaryjne oraz policję. Nie ma potrzeby wzywać leśników, co często się zdarza, bo obowiązek usunięcia zwierzęcia z drogi spoczywa na zarządcy drogi oraz gminie.

Kto pokryje mi szkody spowodowane podczas wypadku z udziałem zwierzęcia?

Kierowca samochodu, który potrącił zwierzę, powinien ustalić jego właściciela. Jeśli jest to zwierzę domowe, którego właścicielem jest rolnik, istnieje możliwość uzyskania odszkodowania z ubezpieczenia OC gospodarstwa rolnego.

Jeśli jest to dzikie zwierzę, żyjące w stanie wolnym, to stanowi własność skarbu państwa, który zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie odpowiada za takie szkody. Na odszkodowanie możemy liczyć tylko w przypadku gdy mamy odpowiednią polisę AC lub gdy szkoda powstała w związku z polowaniem. Wtedy odpowiedzialność za szkodę ponosi zarządca obwodu łowieckiego, od którego możemy domagać się odszkodowania w oparciu o ustawę prawo łowieckie (art. 46).

Czy mogę swobodnie spacerować po lesie z psem?

Spacer z psem po lesie to wielka przyjemność, ale trzeba pamiętać, że nie wolno psów puszczać luzem (mówi o tym ustawa o lasach oraz art. 166 kodeksu wykroczeń). Wyjątkiem są czynności związane z polowaniem.

Nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie (fot. C. Korkosz)

Ze względu na ochronę zwierząt dziko żyjących możemy więc po lesie spacerować wyłącznie z psem, który prowadzony jest na smyczy. Należy pamiętać, że nawet mały, pozornie spokojny pies to drapieżnik, który w genach ma polowanie: pogoń i zabijanie. Psy w lesie wprowadzają ogromny niepokój i są przyczyną śmierci wielu zwierząt. Należy zatem rygorystycznie przestrzegać tego nakazu nie tylko z obawy przed mandatem, ale przede wszystkim w trosce o przyrodę.

Czy mogę w lesie swobodnie obserwować i fotografować zwierzęta?

Ustawa o ochronie przyrody zakazuje umyślnego płoszenia i niepokojenia zwierząt, chwytania ich i niszczenia  miejsc lęgowych. Można obserwować  zwierzęta, a także fotografować i filmować je z bezpiecznej odległości. Nie można jednak w trakcie fotografowania łamać ustawowych zakazów oraz przeszkadzać zwierzętom w godach, lęgach (np. wyciągając z gniazda jajka lub pisklęta do sfotografowania) oraz normalnym funkcjonowaniu. Wobec coraz powszechniejszego dostępu do aparatów fotograficznych i ogromnego zainteresowania fotografią przyrodniczą te zapisy mają swój sens. Ponadto rozporządzenie ministra środowiska dotyczące gatunków objętych ochroną precyzuje zapisy ustawy i określa dokładnie listę zwierząt, w tym ptaków, dla których wprowadzono zakaz fotografowania i filmowania, jeśli spowodować to może ich niepokojenie lub płoszenie.

W listopadzie 2008 r. zmieniono zapisy ustawy o ochronie przyrody (art. 56), na mocy których można wystąpić z wnioskiem do regionalnego dyrektora ochrony środowiska, a na terenie parku narodowego – do dyrektora parku, o wydanie zgody na fotografowanie chronionych zwierząt.

Zanim sięgniemy po aparat, aby uwiecznić obserwowane zwierzęta i ptaki, powinniśmy bliżej poznać prawo chroniące przyrodę.


Najnowsze aktualności Najnowsze aktualności

Powrót

Porównaj las na fotografiach

Porównaj las na fotografiach

Pamięć ludzka bywa dobra, ale krótka. Być może dlatego środowiskom pseudoekologicznym tak łatwo snuć opowieści o tym, że las, jaki widzimy dzisiaj, był taki od zawsze i jest „nieskażony” działalnością ludzką od tysięcy lat. Rozpowszechniana przez aktywistów narracja, jakoby Nadleśnictwo Bircza prowadziło gospodarkę rabunkową na terenie „pradawnej Puszczy Karpackiej”, traci merytoryczne podstawy, gdy porównamy ze sobą zdjęcia z 1944 roku z obecnymi.

Ale po kolei. Stan lasów Nadleśnictwa Bircza jest ściśle związany z rozwojem osadnictwa, procesem kształtowania się struktury własnościowej gruntów i doskonaleniem sposobów ich gospodarczego wykorzystania. Początki osadnictwa na Pogórzu Przemyskim to epoka kamienna.

Około 6000 lat temu, z powodu upowszechnienia hodowli zwierząt i uprawy roślin, dla pozyskania powierzchni żyznych gleb rolnicy wypalali i wycinali lasy, prowadząc gospodarkę żarową. Polegało to na tym, że na wytrzebionych terenach zbierano tylko kilkakrotnie plony i przenoszono się na następne miejsce. 

Od XIII wieku zaczął się upowszechniać sposób gospodarki przemienno-odłogowej, dwu i trójpolowej. Lasy były traktowane jako rezerwa ziemi nadającej się pod uprawę. Powszechny był w nich wypas bydła i trzody chlewnej. Ten typ gospodarowania stosowany był m.in. na żyznych glebach progu karpackiego
i środkowego Wiaru.

Odmiennie postępowano we wsiach lokowanych na prawie wołoskim, gdzie podstawą egzystencji była hodowla bydła. Tam z lasami rozprawiano się definitywnie, gdyż dążono do uzyskania trwałych pastwisk.

Średniowiecze przyniosło postrzeganie lasu jako wrogiego ludziom pustkowia. Postęp nakazywał z nim walczyć. Wyspecjalizowali się w tym osadnicy leśni, którzy byli grupą ludzi profesjonalnie eksploatujących lasy będące w prywatnym władaniu. Byli to węglarze, maziarze, smolarze, potaśnicy, dziegciarze, producenci klepek, gontów itp.

W czasach gospodarki folwarczno-pańszczyźnianej (XV – XVIII w.) nie dbano o stan lasów i traktowano je jako dodatek do gospodarstwa rolnego, który miał zaspokoić potrzeby dworu. Eksploatacja polegała na wybieraniu z lasu najdorodniejszych drzew. Nawet na smołę i węgiel drzewny używano doborowego surowca.

Na Pogórzu ogromne połacie lasów pochłaniało działające od XVI do XIX w. hutnictwo szkła. Huty budowano w istniejących już wsiach - Birczy, Rybotyczach, Łodzince lub na nowych miejscach w lesie, gdzie powstawały nowe osady np. Wola Korzeniecka.

W XIX w. ożywienie gospodarcze spowodowało wzrost popytu na drewno tartaczne. Tartaki wodne działały w Grąziowej, Huwnikach, Jureczkowej, Kwaszeninie, Leszczawie Dolnej, Rybotyczach, Trzciańcu i Wojtkówce. Hutnictwo zanikało w tym okresie, lecz pojawiły się inne zakłady przemysłowe - cegielnie, wapienniki i kolejna gałąź przemysłu - wydobycie ropy naftowej (Ropienka).

 W czasie zaborów, w związku z reformami gospodarczymi w Austrii, pod koniec wieku XVIII w Galicji zaczęto wprowadzać nowoczesne formy gospodarki leśnej. Dla lasów państwowych wprowadzono przepisy urządzeniowe – ustawy z 1792 r. zmienione i uzupełnione dekretami cesarskimi z 1812 r. i 1815 r. W 1901 r. rozpoczęto urządzanie lasów na podstawie nowej instrukcji urządzeniowej. Możliwości zbytu drewna z Galicji do połowy XIX w. były niewielkie, toteż nie było zainteresowania racjonalnym użytkowaniem lasów.

Zmianę przyniósł wzrost cen i zapotrzebowania na drewno spowodowane rozbudową sieci kolei żelaznych. Od tego momentu rozpoczęła się intensywna eksploatacja lasów, zwłaszcza wielkiej własności ziemskiej, dużych kompleksów obejmujących okolice Birczy i pasmo Chwaniowa. Lasy państwowe, zasadniczo dawne królewskie, a potem kameralne stanowiły: kompleks Turnicy między Rybotyczami a Arłamowem, wchodzące w skład Nadleśnictwa Dobromil oraz wielki kompleks leżący między Jamną Górną, Wojtkową, Kwaszeniną i Arłamowem, należący do Nadleśnictwa Michowa. Znaczne obszary ziemskie, wraz z dużymi kompleksami lasów między Korzeńcem, Cisową, Kopyśnem, Huwnikami, Rybotyczami, Trójcą i Łodzinką, należały do rodziny Tyszkowskich. Na przełomie XIX i XX w. zostały przekazane Akademii Umiejętności w Krakowie. Poszczególne majątki oddawane były w dzierżawę, a płynące dochody przeznaczano na rozwój nauki. Akademia władała majątkami do 1944 r.

W okresie międzywojennym trwały olbrzymie, wielkopowierzchniowe, niczym nieregulowane wyręby. W południowych województwach Polski miało to związek z uszkodzeniami mrozowymi podczas ciężkiej zimy 1928/1929 r. O grabieżach lasów w latach II wojny światowej lepiej nie wspominać.

Dla lepszego zobrazowania problematyki, dotyczącej rzekomej „pierwotności”  części drzewostanów Nadleśnictwa Bircza, prezentujemy unikalną fotografię wielkopowierzchniową, wykonaną przez lotnictwo niemieckie w 1944 roku, prezentującą ukształtowanie terenu oraz jego pokrycie roślinnością. Dla porównania, prezentujemy także fotografię lotniczą obrazującą ten sam teren w roku 2022.

Na fotografii z 1944 roku wzrok przyciąga przede wszystkim intensywna zabudowa mieszkalna wsi Jamna, Wojtkowa, Wojtkówka, Grąziowa oraz towarzyszące gospodarstwom domowym grunty, intensywnie zagospodarowane rolniczo (tereny przy zabudowaniach oznaczone na mapach kolorem jasnym, niemal białym). Setki hektarów upraw rolnych, towarzyszących domostwom tutejszych mieszkańców, służących zaspokajaniu podstawowych potrzeb żywieniowych ludzi i zwierząt hodowlanych. Dziś, po 80 latach, po niemal całkowitym wysiedleniu wymienionych wyżej miejscowości w ramach akcji „Wisła”, znakomita większość ówczesnych gruntów rolnych została przekształcona w tereny leśne. Na znacznej powierzchni drzewostany te mają obecnie skład gatunkowy zgodny z warunkami siedliskowymi.

Naszą, czyli przyrodników uwagę, o wiele bardziej jednak absorbuje sposób ówczesnego zagospodarowania drzewostanów. Na terenie leśnym położonym na południe od miejscowości Makowa, zdjęcie z okresu wojennego ukazuje fragmenty drzewostanu z wyraźnie zarysowanymi prostokątnymi oraz trójkątnymi powierzchniami leśnymi, o strukturze wizualnej odmiennej od pozostałej części drzewostanów. To tzw. pasy zrębowe, a zatem powierzchnie, na których prowadzono ówczesny wyrąb lasu.

Co ciekawe, powyższe powierzchnie były użytkowane systemem rębni prostych, z wykorzystaniem rębni zupełnych, polegających na całkowitym usunięciu drzewostanu z powierzchni gruntu albo z wykorzystaniem rębni częściowych (usunięcie znakomitej większości drzew w sposób schematyczny, o dużej intensywności). Dziś rębnie zupełne lub częściowe stosuje się niemal wyłącznie na nizinach, w drzewostanach o budowie jednopiętrowej i niewielkim zróżnicowaniu gatunkowym. Na terenie podgórskim i górskim, także w Nadleśnictwa Bicza, od lat gospodaruje się wyłącznie rębniami złożonymi, głównie rębnią stopniową udoskonaloną, gdzie cięcia w drzewostanie wykonuje się w sposób nieregularny, wręcz rozproszony, uzależniony w całości od potrzeb hodowlanych drzewostanu. Intensywność cięć w tym przypadku jest zdecydowanie niższa, niż ma to miejsce w rębniach prostych. Efektem takiego działania są drzewostany o złożonym składzie gatunkowym (wielogatunkowe) oraz wielogeneracyjne (o budowie zwartej, wielopiętrowej). Główną zaletą takiego lasu jest wysoka odporność na warunki pogodowe (porywiste wiatry i intensywne opady śniegu), zmniejszone ryzyko całkowitego rozpadu drzewostanu w przypadku wystąpienia czynnika chorobotwórczego (wielogatunkowy skład rozprasza ryzyko chorób) oraz wyjątkowe walory estetyczne.

Co prawda nie dysponujemy wiedzą, czy stan na fotografii z 1944 roku prezentuje legalny sposób gospodarowani  lasami, zgodny ze stanem ówczesnej wiedzy, czy może jest efektem gospodarki rabunkowej, prowadzonej przez okupantów, niemniej jednak czasowe wylesienie tego terenu w tamtym okresie jest faktem.

Czy zatem wykrzykiwane przez aktywistów hasła o rzekomej gospodarce rabunkowej, prowadzonej przez Nadleśnictwo Bircza obecnie, odzwierciedlają chociażby ułamek prawdy?

Czy gospodarka rabunkowa polega na zwiększaniu o kilkadziesiąt procent powierzchni lasów, w drodze zalesiania gruntów porolnych na terenie wyludnionych miejscowości?

Czy stosowanie rębni złożonych, udoskonalonych, mniej inwazyjnych niż rozwiązania sprzed lat i zgodnych z aktualnym stanem wiedzy, nosi znamiona rabunku?

Czy zarządzanie gruntami Skarbu Państwa w sposób zgodny z uregulowaniami prawnymi w tym zakresie, w oparciu o Plan Urządzenia Lasu, zatwierdzony przez Ministra Klimatu i Środowiska, można nazwać rabunkiem?

I wreszcie: czy tereny leśne, na których 80 lat temu drzewostan był w całości usuwany z powierzchni gruntu, można nazywać „pierwotną” czy też „reliktową Puszczą Karpacką”?

Fotografia przedstawiająca stan obecny, który tak zachwyca środowiska proekologiczne i wszystkich zainteresowanych tym terenem, jest efektem pracy kilku pokoleń leśników i robotników leśnych, którym przyświeca przede wszystkim idea zachowania trwałości lasu dla przyszłych pokoleń oraz jego wzorowego stanu zdrowotnego.

A zatem, drogi Czytelniku, zerknij przez chwilę na obie fotografie, porównaj zachodzące na przestrzeni lat zmiany w pokryciu terenu lasami i sam wyciągnij wnioski na temat poprawności i skuteczności funkcjonowania Nadleśnictwa Bircza. Wszak informacja prawdziwa to informacja podparta argumentami merytorycznymi i dowodami, a nie tylko chaotycznym wykrzykiwaniem nieprawdy, manipulowaniem faktami i przysłowiowym „graniem na emocjach”.

 

Tekst: Katarzyna Dec, Damian Kwiatkowski (Nadleśnictwo Bircza)